Magda przypomniała wczoraj o rocznicy urodzin naszej założycielki, Luigii Tincani [czytaj: Luidżii Tinkani].

To już 120 lat. Żadna z nas, Polek, nie zdążyła jej poznać, bo Matka zmarła w 1976 roku. Jeszcze się wtedy nikomu nie śniło, że będziemy w Unii (zresztą siostry przyjechały do Polski dopiero po 1989 roku). 

Pan Bóg każdego stwarza w pewnych ramach czasowych i w pewnym kontekście kulturowym, które kształtują zręby jego osobowości i charakteru.

Luigia, zwana w domu Giną [po włosku czyt. się Dżiną], urodziła się w święto Zwiastowania w 1889 roku w Chieti, we Włoszech. Była córką znanego profesora łaciny i greki i Kuratora Oświaty Carla Tincaniego. Po ojcu oddziedziczyła zamiłowanie do nauczania, a w szkole podstawowej zaczęła uczyć jako kilkunastoletnia dziewczyna, zaraz po ukończeniu szkoły dla nauczycielek szkół elementarnych.
Najważniejsze lata swojej młodości przeżyła w Bolonii, gdzie jest pochowany św. Dominik Guzman. W duchowości dominikańskiej doceniła wymiar kontemplacyjny; coraz bardziej umacniało się w niej pragnienie całkowitego poświęcenia się Bogu w życiu zakonnym, ale najpierw razem z mamą i starszą siostrą wstąpiła do dominikańskiego Trzeciego Zakonu dla Świeckich. Jednocześnie była bardzo aktywna w swoim środowisku i czuła się stworzona do działania apostolskiego w świecie.

Po przeprowadzce całej rodziny do Rzymu Gina poszła wreszcie na studia nauczycielskie. Rzuciła się w wir nauki i pracy apostolskiej wśród koleżanek - dzięki niej powstały m.in. kurs kultury religijnej (dzisiejszy Wyższy Instytut Nauk Religijnych Mater Ecclesiae włączony do Angelicum) oraz pierwsze kręgi studentek katolickich. Na tym drugim polu współpracowała z niejakim ks. Montinim, późniejszym papieżem Pawłem VI.

W Rzymie zetknęła się ze świętą dominikańską, która stała się jej "matką i mistrzynią" na całe życie: św. Katarzyną ze Sieny, której grób znajduje się w bazylice św. Maria sopra Minerva (blisko Panteonu). Tam poznała dominikanina o. Lodovico Fanfaniego, który rozpoznał w niej zalążek nowego charyzmatu w Kościele. Widząc jej stałość w marzeniach o konsekracji zakonnej połączonej z ewangelizacją świata kultury, zwłaszcza środowiska szeroko pojętej szkoły państwowej, stwierdził, że: "To, czego nie ma, można zawsze stworzyć". Krok po kroku zaczęła nabierać kształtów nasza Unia Św. Katarzyny, której początki Magda opisała kilka miesięcy temu. Ojciec Fanfani był kierownikiem duchowym Luigii Tincani i "Ojcem" dla Unii przez 40 lat, aż do swojej śmierci w 1955 roku. Pozostawił po sobie pamięć przykładnego dominikanina i wybitnego teologa. 

Matka Luigia Tincani całe życie poświęciła Bogu i Kościołowi. W 1929 roku wycofała się z pracy nauczycielskiej, żeby oddać się całkowicie kierowaniu założonym przez siebie Zgromadzeniem. Co robiła przez te wszystkie lata? O tym napiszę innym razem.

Zmarła w opinii świętości w Rzymie, 31 maja 1976, w święto Nawiedzenia świętej Elżbiety.
Obecnie i ona, i o. Fanfani są pochowani w rzymskiej bazylice Santa Maria sopra Minerva pod ołtarzem św. Jacka (ołtarz jest po lewej stronie od wejścia, obok kapłicy Najświętszego Sakramentu).

Wielu ludzi dziękuje Panu Bogu za łaski udzielone za jej przyczyną, zwłaszcza za dar rodzicielstwa i pomyślne zdanie egzaminów. Na dzień dzisiejszy do beatyfikacji potrzebny jest potwierdzony przez władze kościelne cud za jej wstawiennictwem.

O potrzebne łaski można prosić Pana Boga odmawiając z wiarą następującą modlitwę:
Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
dziękuję Ci za ogień miłości
rozpalony w sercu Twojej Sługi Luigii Tincani,
która poprzez konsekrację zakonną ofiarowała się na Twoją chwałę
w służbie Kościoła i młodzieży,
w umiłowaniu prawdy.
Proszę, abyś uczcił swą wierną Sługę
udzielając mi tego,
o co z wielką ufnością się modlę.
Amen.
Ktokolwiek dostąpiłby łask przez wstawiennictwo Matki Luigii Tincani jest proszony o zgłoszenie nam tego faktu: misjonarki.szkoly@wp.pl